O co chodzi w networkingu?
26 lutego 2015 Praca 7 komentarzy

O co chodzi w networkingu?

Networking? Że niby po co mi to? Nie wiem, nie umiem, nie ogarniam.

Ostatnio byłam na spotkaniu dużej organizacji biznesowej.  Po części merytorycznej organizatorzy zaprosili uczestników do kuluarów. Przy dobrej nucie w tle, degustacji whiskey i kawałkach pożywienia, można było… popitolić. O biznesie, o doświadczeniach, o wszystkich-ważnych-i-mniej-ważnych-rzeczach-z-którymi-borykamy-się-na-co-dzień. Rozmowy były ciekawe, inspirujące, czasami lekkie, czasami daremne. Zależy która. Bilans absolutnie na plus. W części towarzyski, a w części rzeczowy. Z każdego tego typu spotkania wychodzę z nową dozą doświadczeń, usłyszanych (lub opowiedzianych) historii, nowym zestawem twarzy, które rozpoznaję.

Staram się bywać. Szczególnie na tych spotkaniach, które w moich oczach wnoszą w moją rzeczywistość jakąś rozsądną wartość. Lubię poznawać nowych ludzi, wiedzieć co się dzieje dookoła mnie. Lubię też opowiadać – o tym, co piszczy w Basta-świecie. Dlatego do kuluarów zawsze zaglądam. Nie wszyscy jednak mają podobne nastawienie.

Często po spotkaniach „biznesowych”, część sali zostaje, w gotowości na tzw. networking, druga część zaś wstaje i wychodzi. Niestety statystyka mojej obserwacji w tej dziedzinie jest jednoznaczna. Im młodszy uczestnik, tym rzadziej zostaje, lub (co dla mnie wciąż pozostaje kompletną zagadką) podział rysuje się na granicy płci. Kobiety zwijają kram i wracają na bazę, mężczyźni zostają i uprawiają sztukę budowania swoich kontaktów.

Nie wiem czemu tak jest. Zgaduję. Moje rozmyślania krążą wokół braku komfortu rozmawiania z „obcymi” lub niedostrzeganiu wartości networkingu w zawodowym życiu człowieka.

No więc o co w tym wszystkim chodzi?

  • Po pierwsze o dostęp do informacji. Jeśli się nie rozglądasz, niczego nigdy nie dojrzysz. Nie wiesz co w jakiej trawie piszczy, jak rozwijają się firmy i ludzie dookoła Ciebie. Zostajesz w tyle i na własne życzenie izolujesz od reszty ciekawego świata.
  • Po drugie o rozszerzenie twojej strefy wpływów (w dobrym tego słowa zabarwieniu). Im więcej osób znasz, tym więcej masz informacji. Im bardziej doinformowany jesteś, tym więcej osób do Ciebie lgnie. Kręgi się powiększają, a twoje życie jest coraz bardziej różnorodne. Różnorodność jest dobra. #KręciMnieTo
  • Po trzecie o społeczne potrzeby człowieka. Z natury jesteśmy społeczni. Akceptacja i uznanie grupy odniesienia podnosi nasz poziom szczęścia. Trudno by był wysoki, bez próby zbudowania ciekawej grupy owego odniesienia. Im bardziej wartościowa jest, tym większa satysfakcja z jej uznania.

To o czym nie wolno Ci zapomnieć

Networking nie jest relacją jednostronną. Jeśli włączasz się w jakąś dyskusję, podejmujesz decyzję o udziale w danym spotkaniu – zanim zastanowisz się, co z tego będziesz mieć, pomyśl o tym, co Ty sam położysz na stole. Ta relacja musi zawsze zaczynać się od dawania lub przynajmniej od na to gotowości.

Jeśli wchodzisz w nową społeczność z pozycji odkurzacza, jedyne co Cię może spotkać to… tumany kurzu pod szafą. Nie odkurzajmy więc. W każdej relacji, oferujmy coś w zamian.

7 komentarzy
Poprzedni Ze złą komunikacją jest jak z Bogiem – występuje w trzech postaciach Następny Twój najczarniejszy scenariusz

Trafiłaś w samo sedno 🙂 bez networkingu bardzo ciężko istnieć biznesowo. Zależne jest to oczywiście od stanowiska, ale prędzej czy później okaże się, że bez kontaktów mamy problem ze zmianą pracy, nie wiemy co się dzieje wokół, czym zajmują się inni. Od 2lat regularnie chodzę na różne spotkania (w Trójmieście), a kontakty z nich wykorzystuję w życiu prywatnym i zawodowym, co niezwykle inspiruje. Dajmy się poznać 🙂

paulinabasta.com

Iwona – bardzo dobrze powiedziane! Dajmy się poznać:-)

Aspagio

Z networkingiem w wydaniu polskim jest ten problem, że ci, którzy spotkania takowe organizują, zupełnie nie umieją inicjować zachowań stadnych wśród zaproszonych przez siebie ludzi.
Umieją zorganizować wydarzenie, zaprosić mówców wszelakiego autoramentu, pokazać palcem gdzie jest bufet, ale gdy kończy się część oficjalna, znikają jak kamfora, zostawiając gości, zwłaszcza tych mniej śmiałych, samych sobie.

paulinabasta.com

Aspagio, tu zatem mamy odmienne doświadczenia. Na spotkaniach, na które chodzę sama, organizatorzy najczęściej przykładem świecą zacnym.

Marcin

Z mojego doświadczenia wynika, że organizatorzy bywają różni. Jedni mocno koncentrują się na wartości merytorycznej spotkań, inni pamiętają o ciekawych formach aktywizacji (mini golf, degustacje, obiady, itp).
Szczęśliwie Ci pierwsi nie ograniczają nas w aktywizacje innych – przecież sami możemy skupić wokół siebie grupę ciekawych osób, a nawet zorganizować spotkanie czy konferencję (Chociażby przez meetup)

Tak sobie przegladam Twojego bloga raz na jakis czas Paulina i zawsze znajde kilka rzeczy, ktore mnie ujma. Networking to strasznie zepsute slowo, osobiscie winie LinkedIna, ale ja w ogole lubie ich obwiniac za wiele 😉 A tak naprawde to jak z cala reszta – social media sprawily, ze nie jestesmy juz social, a platform networkingowe zepsuly nasze wyobrazenie o tym, czym jest networking. Niektorym sie wydaje, ze to jest powiekszanie bazy kontaktow w sieci. I to smutne, bo nawet slowa nie zamienia, ale jak maja Twojego maila, to juz, ponetworkowali.
Ostatnio rozpoczelam taki maly eksperyment i tez mnie troche zasmucil – jak ktos mi wysle zaproszenie na LinkedInie, to wysylam wiadomosc z podziekowaniem i jednoczesnie zapytaniem w czym moge pomoc, na jaki temat mozemy podyskutowac. I to zanim przyjme zaproszenie. Do tej pory otrzymalam (przy ok. 50 powtorzeniach) 5 odpowiedzi, przy czym 4 brzmialy „nie chce rozmawiac, chce tylko poszerzyc siec kontaktow” (!!) a tylko jedna osoba napisala, ze rzeczywiscie moge pomoc, ze ma pytania i skorzystala z okazji, bo ja zawsze chetnie odpowiadam.
To takie moje zale na ten temat… wiec zaraz to wrzucam gdzie trzeba, niech ludzie czytaja i sie ucza od nowa, ze networking to nie jest tworzenie listy osob, z ktorymi nigdy nie zamienilibysmy slowa…

Z drugiej strony (organizacyjnej) to wygląda jeszcze gorzej niestety. Bardzo wiele ludzi to traktuje jako herbatę za 30 pln i rozmowy o bzdurach. I jąć się nie dadzą, że to najskuteczniejsza forma marketingu. No bo przecież oni rozdali 100 wizytówek i nikt nie zadzwonił więc to na pewno nie działa. Ja osobiście mam na koncie nawet kilka osób, które zapytały mnie ile im zapłacę za pobycie zajebistym na spotkaniu networkingowym 🙂