Mama w pracy. Odcinek 2
27 maja 2015 Kobieta 22 komentarze

Mama w pracy. Odcinek 2

To się chyba nazywa "wpis na czasie". Skoro Dzień Mamy stanął obok, Basta o tych mamach właśnie.

Dziś będzie o demonach. Często bowiem słyszę, jak to świat kobietom nie sprzyja. Jak to źli mężczyźni zasiedli u sterów i nikogo do nich nie dopuszczają. Mówi się, że jesteśmy pomijane, ignorowane, wypędzane na margines.

Cholerna strona bierna

Zgadzam się z tym, że kłopot istnieje. Sama widzę go codziennie. Kobiety pozbawione reprezentacji, tkwiące (z różnych powodów) w rolach, w których dziś nie jest im już tak do twarzy. Kobiety, które pracują na sto etatów, na żadnym nie odczuwając pełnego szczęścia. Bo szczęście to właśnie jest to słowo. Dom, praca, realizacja pasji, pokonywanie barier, okazjonalne skoki na głęboką wodę, chwile beztroskiego dryfowania na mieliźnie… To wszystko może i powinno dawać nam szczęście. A nie daje.

Bo jak odnosisz sukces zawodowy, to na pewno zła matka z Ciebie. Żona jeszcze gorsza. Każda babcia, matka, starsza sąsiadka przecież Ci powie, że żaden chłop, baby z żelaza przez życie targać nie chce. A jaka to baba, tak bez chłopa? Na pewno samotna, po nocach płacze, a smutki zapija drogim winem. Błędne koło…

Jak wybrałaś rodzinę, to pewnieś zaniedbana, nieciekawa, a wieczorem śmierdzi Ci pacha. Na sex nie masz ochoty (z przemęczenia), ale nawet gdybyś miała, to perspektywy raczej marne. Nie mówiąc o tym, że mąż za chwilę znajdzie taką, która porwie, zafascynuje i odkryje nowe lądy. Albo gorzej, pewnie już taką ma. Tylko Ty jeszcze o tym nie wiesz. Bo w kuchni przecież nie masz nawet okna.

Trochę koloruję, ale to wszystko z ważnego powodu. Bo to przecież bzdura jakaś. Co więcej, moim zdaniem, w dużej mierze sterowana przez… nas same.

Historia na dziś – Zacerujesz mi spodnie?

Mąż jakiś czas temu kupił nowy garnitur. Lubię, jak je kupuje. Przystojnieje w oku. Ale do rzeczy…

Po chwili przetarła mu się kieszeń w spodniach. Miał odnieść do reklamacji, ale akurat jechaliśmy w odwiedziny do jego babci. Długo nie myśląc, spakował spodnie do torby. Babcia od lat szyła. Miała maszynę, lubiła wszelkie prace manualne. Taka forma hobby. Na miejscu, małż wręczył babci rzeczone spodnie, z prośbą o krawiecki ratunek. Ona, z błyskiem o oku i bardzo (!!) ochoczo zabrała się do pracy. Po chwili jednak zdarzyło się coś, co pamiętam do dziś. Sytuacja-krzak.

Siedząc w pokoju obok, nagle usłyszałam energiczne:

– Paulinkoooooo, podejdź no tu do mnie.

Podeszłam zatem, a babcia, zupełnie naturalnie rzuciła:

– Usiądź tu przy mnie. Nauczę Cię! Następnym razem jak mu się coś zepsuje, już będziesz wiedziała jak to naprawić.

Przez kolejne 7 sekund (w takich sytuacjach, to jak cała wieczność), przez organizm przetoczyło mi się stado różnych emocji. Dominującą było jednak… poczucie winy. Bo jak tu odmówić, jak powiedzieć, że szyć nie znoszę i nie zamierzam. Nigdy. Że żyję w świecie, w którym jak „mu” się coś psuje, ten, kto ma po drodze, wiezie rzecz albo do reklamacji, albo do zawodowej krawcowej. Szycie nie jest dla mnie obowiązkiem, życiową misją, ani też wyznacznikiem mojej kobiecej wartości. Taką wartość określa tylko jeden element – jakość życia, które wspólnie z małżem budujemy. Po połowie. Tak ja, tak i on. A w tej jakości, godziny prześmianych godzin, wspólne posiłki (domowe lub nie – zależy komu i czy się chce gotować), wychowywanie człowieka, który powstał przy naszym (czynnym) udziale, i cała masa kłopotów, które codziennie razem przeskakujemy.

7 sekund minęło, a ja… stchórzyłam. Wykręciłam się babci jakimś spacerem, na który nawet nie miałam ochoty i wyszłam (=uciekłam) z domu.

Było mi źle, bo ani nie miałam odwagi, ani potrzeby, żeby zawalczyć z (trudnym dla mnie) tokiem babcinego myślenia.

***W tym momencie trzeba dodać, że babcia jest postacią absolutnie dobrą. Kochana, mądra i zawsze spokojna. Zamiary też miała dobre. Szczerze chciała nauczyć młodsze pokolenie jak sprawnie zaszyć niejedną dziurę w całym.

Szkopuł w tym, że cała nasza kobieca niemoc, moim zdaniem, bierze się właśnie z tego. Z powielania. Taka dziwna odmiana „kopiuj– wklej”. Z matki na córkę, babci na wnuczkę, sąsiadki na sąsiadkę – mnożymy kolejne, durne wzorce. Często nawet w dobrej wierze. Kłopot w tym, że ta wiara zupełnie nam nie służy. Zastępuje logiczne myślenie. Myślenie o tutaj i dziś. O tym, co dla nas ważne we współczesności – w środę 27 maja 2015. Nie w dekadzie ograniczeń, w której żyła większość naszych rodziców. Bo system był nie taki, bo człowiek dobrze wiedział, o czym marzyć może, a co jest z zasady poza zasięgiem. Lubię czuć, że dziś mam zasięg. A wagą mojej wartości nie jest (i nigdy już nie będzie) liczba zaszytych skarpet, ubitych ziemniaków, czy wymytych okien. Chyba że sama tak zdecyduję. I sama będę z siebie za to dumna.

A na koniec pointa

Jako że wczoraj data była ważna, życzę nam wszystkim, drogie mamy, dobrego życia. Takiego, które pachnie świeżością dnia, a nie kolejnym wywieszonym praniem. I, żeby poczucia winy było w nas wszystkich coraz mniej. A w zamian, świadomość tego jak dziś chcemy żyć. Żeby nasze córki nie dostawały od nas żadnych kopii, a w życiorys wklejały tylko to, co jest dla nich ważne. W ich własnym, dzisiejszym świecie.

Żeby zawsze starczało nam odwagi na siebie.

I, żeby już nikt nigdy nie mówił o nas w stronie biernej. A już na pewno, nie my same.


Jeśli dobrze Ci się czytało ten tekst, Odcinek 1 znajdziesz tutaj.


 

22 komentarze
Poprzedni Czego się nauczyłam z tegorocznej kampanii prezydenckiej? Następny Bo każdy manager kogoś nie lubi

Zrezygnuj

Malgorzata Koziorz

Wlasnie cos mi uswiadomilas.Dziekuje Ci

Bardzo ważne, bardzo dobre ! Basta – czytelnik zadowolony 🙂

paulinabasta.com

Tom w wielkiej szczęśliwości, Karina!:-)

Wiesz kto

Samo posiadanie umiejętności nie oznacza, że musimy z niej korzystać. Natomiast nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać (żagle na prywatnym jachcie też trzeba czasem zszyć :), a możliwość uczenia się od ludzi z wielkim doświadczeniem moim zdaniem jest bezcenna.

paulinabasta.com

Jasne, że wiem. Kokpit robi robotę;-)
Mówimy jednak o dwóch, różnych rzeczach. Ty o ciekawości świata, a ja o powielaniu nieaktualnych schematów.
Tego drugiego chciałabym mieć wokół siebie coraz mniej…

Dzięki za ten tekst. Przychylam się do niego w 100%, bo myślenie bardzo mi bliskie 😉 Pozdrawiam!

Kamila Borowa

o tak właśnie!

Mysle ze ten styl kopiowania i wklejania bardzo dobrze widac na przykladzie wychowywania dzieci. Jesli matka bedzie uwazala ze jej syn nie powinien sprzatac, myc, gotowac, szyc bo to sa zajecia typowo kobiece to bedzie wlasnie powiela ten schemat ktory w jej rodzicie przekazala jej wlasna matka.
Na przykladzie ktory opisalas bardzo dobrze to widac, babcia nie zawolala twojego meza zeby mu pokazac jak sie szyje, tylko Ciebie. Domyslam sie ze ciezko byloby zmienic nastawienie meza/partnera do wiekszego angazowania sie w takie „babskie” codzienne czynnosci jesli wczesniej nidgy tego nie robili ale mozna zaczac lamac takie schematy przez swiadome wychowywanie wlasnych corek i synow.

tosemja

Fajny tekst, budujący bardzo 
Jednak nie przemawia do mnie w 100%. Powielanie niektórych wzorców jest dobre i pomocne. Jeżeli tylko nie są wbrew naszej naturze „why not?”
Nienawidzę prasować! Jest to przeze mnie najbardziej znienawidzone zajecie na świecie. Człowiek dobrze wyszedł za mąż to wraz z mężem opatentował „umiejętność wieszania prania”, by potem nie trzeba było go prasować 😛 No ale niestety jak to każdy patent, ma swoje wady. Nie działa zupełnie na wizytowe koszule. Wiec człowiek odpala żelazko i od czasu do czasu pomęczy się przez te 10 min. A jaka oszczędność czasu 😉 Nie trzeba szukać godzinami ofiary, która zechce za mnie „dokonać” prasowania. Uważam i to całkiem poważnie, że niektóre umiejętności, nawet te błahe i teoretycznie nic nie warte, należy posiadać. Po to by żyło się prościej i łatwiej. Czasami w rodzinie jest ochota na ciasto, które mi osobiście przez gardło nie przechodzi i na dodatek tylko ja potrafię je zrobić. W sumie mogłabym powiedzieć, że to wbrew mojej naturze, że nad garami trzeba siedzieć i pachnie brzydko… (Boże uchowaj od takiego myślenia) a jednak człowiek robi to, z miłości, z przyjemności patrzenia na zadowolone miny ludzi, których się kocha. Z drugiej strony jak masz coś zrobić to zrób to, szybko i dobrze bez niepotrzebnego rozkminiania czy światopogląd został zachwiany czy też może jednak nie. Nie warto, szkoda czasu. Życie składa się z wielkich przyjemności i małych nieprzyjemności, które bywają odskocznią w tym jakże cudownym życiu 😉 I żeby nie był – rozumiem przesłanie, bardzo dobrze rozumiem  W tych najważniejszych kwestiach w życiu nie należy iść na kompromisy i robić czegoś wbrew sobie. Niestety w życiu bywa różnie, kwadratowo i podłużnie ale prasowania nie należy traktować jako życiowej klęski tylko zrobić i już 

paulinabasta.com

To co piszesz, też jest prawdą. Pewnie spotkamy się gdzieś po środku.
Nie namawiam do odrzucania każdej czynności, która tradycyjnie przypisywana jest kobietom. To, co odrzucam, to próba wpisania we mnie czynności, na które nawet nie chcę mieć ochoty. Tylko ze względu na płeć.
I gdyby jeszcze babcia, powiedziała coś w stylu: „chodź, nauczę Cię szyć” (neutralnie). Taka umiejętność może się przecież czasami okazać cenna. Ale nie, ona wybrała drogę ekstremalną: „bo jak następnym razem JEMU się coś rozpruje”. Dla mnie różnica tych dwóch komunikatów jest ogromna…

A w sprawie gotowania lub pieczenia, o którym wspominasz – ja akurat lubię to robić i regularnie realizuję tę lubość. Cieszę się za każdym razem, jak bliskim smakują moje czary. Ta miłość mogłaby się jednak dość spektakularnie skończyć, gdyby świat codziennie tego ode mnie oczekiwał/wymagał. W imię tradycji, czy zasady ustalonej przez nie-wiadomo-kogo, nie-wiadomo-kiedy, domyślam-się-dlaczego.

tosemja

Dokładnie tak! „Chcę bo MOGĘ” a nie „nie chcę ale MUSZĘ”. Podziękować opatrzności, że nikt mi nigdy nie tłuk do łba, że coś jest moim zasra…m obowiązkiem.

Dokładnie!!! Poziom i wielość mitów rodzinnych które przekładają się na kopiuj wklej jest tak wszechobecny, że czasem mocno łapie się za głowę XD A historia z babcia Twojego męża przypomniała mi od razu historie z moja teściowa. Kiedyś właśnie wracaliśmy do naszego domu i teściowa mówi do mnie tak: ” Asia tam dałam Ci chleb, on jeszcze był trochę zamrozony dlatego nie moglam E. (mojemu partnerowi a jej synusiowi) zrobić kanapek na jutro do pracy to jak wrócicie wieczorem do domu to tam mu zrób…” a ja na to ” Pani D. on sobie zrobi sam bo ja będę się uczyć ( sesja na 4 roku psychologii wcale nie jest taka prosta Xd) „… Teściowa nie zareagowała, udając ze nie słyszy po 5 minutach mówi do mnie: „To co Asia zrobisz mu te kanapki jutro do pracy…tam dałam chleb, bo dzisiaj Niedziela to nie Bedziecie mieli już gdzie kupić” na co ja ponownie udzielam tej samej odpowiedzi „Pani D., E. zrobi sobie sam, bo ja mam dużo nauki i będę się uczyć cala noc” – teściowa znowu puściła moja odpowiedź mimo uszu i sytuacja powtórzyła się 3 raz…wtedy ja i E. zaczęliśmy się bardzo głośno śmiać a on w końcu powiedział jej, że zrobi je sobie sam…a ona na to „Ale jak to?!” Haha. Uwielbiam tą kobietę, ale czasem naprawdę dziwią mnie jej zachowania XD… Przecież mieszkając razem już jakiś czas sami wiemy jak dotrzeć się najlepiej… Wiemy ze to, że ja robie raz jedzenie raz on do naszych prac jest całkiem ok i nikomu nieeszkodzi…”nawet o dziwo jej synusiowi… ^^ Ale tak to już jest… Z tymi mitami, tymi wszystkimi świetnymi przekazali rodzinnymi co powinna kobieta

paulinabasta.com

Panno Joanno, zacieszyłam do monitora… Historia kanapkowa jest dokładnie tym mechanizmem, o którym pisałam. W przyrodzie jest ich, jak widzimy, bardzo wiele.
Mam nadzieję, że sesja była zaliczona, a kanapki robił E. Z pełnym brzuchem dużo lepiej się uczy;-)

Kurde Przerwało mi, bo pisze na telefonie Xd wiec Skończę swój monolog… ” co powinna kobieta

Kurde Przerwało mi, bo pisze na telefonie Xd wiec Skończę swój monolog… ” co powinna kobieta, a czego nie wolno Mężczyźnie…”! 😉 Bardzo dobry tekst!

klaudia

Zgadzam się w pełni z tym tekstem. Dodam że świetne to przekolorowanie! To są dla mnie te stereotypy, których jawnie i szczerze nienawidzę, a którymi ludzie się karmią i żyją nimi. Ja jestem młodą niestandartowa kobieta jak na nasze czasy bo wybrałam rodzinę co zdumiewa poniektórych. Co nie oznacza ze maz jest moim panem i wladca i palcem nie tknie w domu. Ale w mojej rodzinie każda kobieta w mojej linii przełamuje schemat poprzedniej. Ja jestem pełnoetatowa matką dwójki dzieci z nieduża różnica wieku zona panią domu etc co jest również moja pasja moja mama została moja mama samotna mama tez dwojka dzieci alw z bardzo duza roznica wieku mnie ur w wieku 35 lat całe życie pracowała na 3 zmiany moja babcia jedno dziecko w wieku 30 lat i całe życie na roli prababcia miała 9 dzieci 😉 wiec każda z nas robiła inaczej niż poprzednia i poprzednia. Fakt mężczyzna nigdy nie będzie w ciąży nie ur ani nie będzie karmil piersią i znacząco się różnią nasze mózgi oraz biologiczne predyspozycje ale poza tym mamy tak samo ręce nogi a do wykonywania zawodu nie liczy się płeć tylko właśnie osobiste predyspozycje. Żeby moja mama stanęła na głowie nigdy nie będę szyć ani szydelkowac ani myć okien. A od zaszywania dziur i przyszywania guzików oraz mycia okien w naszym domu jest mąż 🙂 za to on ugotować może co najwyżej wodę i jajecznice 😉 każde robi te obowiazki co lubi i razem tworzymy całość. A właśnie liczy się jakość życia i to co robimy razem 🙂

paulinabasta.com

Klaudia,
dobrze się czyta twoją wypowiedź… Dowodzi tego, że każdy model rodziny czy pracy jest dla ludzi. Ważne, by nie gloryfikować jednego ponad drugi i dać ludziom podejmować ich własne wybory. Te, które sprawiają, że są szczęśliwi, a nie te, które reprezentują jakieś misterną „moralną prawdę jedyną”.

Ech, to wzorce…

Razu pewnego moja córka Zosia: – Mamo, mam dziurę w misiu, mogę sobie zaszyć?
Ja: – dobrze, weź igłę, nici i sobie zaszyj. – (oraz dodałam gderanie, że nie zgub igły bo komuś wejdzie w… itd.)
Na co zachwycony starszy brat Zosi: – O! a ja mam dziurę w kotku! Mogę też sobie zaszyć?
Ja: – dobrze też sobie zaszyj.
I tu się wtrącił młodszy brat Zosi (wówczas 5-io latek): – Jak to? Pozwalasz mu żeby sobie zaszył? Zosia powinna mu zaszyć!
Ja: – ale dlaczego?
Mały: – Bo chłopaki nie szyją.

Nie wiem skąd mu się to wzięło. Nie wychowuję ich tak, przysięgam 🙂 Ale stereotypy są tak silne, że się wszędzie wcisną.

paulinabasta.com

I co się stało dalej? Zaszył?

Zaszył. A potem jeszcze ten młodszy „szowinista” 😉 go poprosił o przyszycie czegoś tam jeszcze. Brata poprosił, a nie siostrę – widać przemyślał sprawę.

paulinabasta.com

Brawo dla syna! Refleksyjny;)

O tak skąd ja to znam?! Babcine słowa: „No co Ty szyć nie potrafisz? A kto chłopowi zaszyje rozprutą kieszeń?…” Nie wróżono mi w rodzinie świetlanej przyszłości, bo gotować nie potrafiłam (bo okazji nie było), szyć nie chciałam i głosiłam jeszcze jakieś poglądy dotyczące tego, że kobieta nie musi być alfą i omegą w domowych obowiązkach. Od kilku lat mam Partnera, który gotuje lepiej ode mnie, szyć potrafi (ja dalej nie) i jeszcze inne „babskie” rzeczy w domu robi, które mu lepiej wychodzą niż mi 🙂