Mama (nie)wraca do pracy
2 marca 2016 Kobieta 30 komentarzy

Mama (nie)wraca do pracy

To był dla mnie intensywny tydzień. Zresztą wiesz. Rozmawialiśmy ze sobą regularnie.

Początek tego posta zatem nie może być inny.

To musi być podziękowanie i głęboki ukłon. Dla Ciebie, drogi Basta-Czytelniku.

Dbam o bloga jak o rodzinę.
Dziękuję, że to doceniłeś.

A teraz do brzegu. Dziś temat bardzo mi bliski. Ma w sobie wszystko, czym się pasjonuję.

Będzie o pracy, rodzinie, planach na przyszłość.

Nuda. Nic się nie dzieje

Ona narodziła się pod nowym nazwiskiem w lipcu 2010. Był ślub, było wesele. Sól, chleb i dużo wódki.

Założenie było takie, żeby na nic nie czekać i od razu powiększyć rodzinę.

Od postanowienia, wraz z Nim przeszli do działania.

To był przyjemny plan.

W tamtym czasie pracowała już w korpo. Chwilę przed ślubem zmieniła stanowisko, na (czego wcześniej nie wywąchała) najnudniejszą pracę w kosmosie. Szefowa i cały jej zespół byli porozrzucani po całym świecie. Na swojej korpo-grzędzie była zupełnie sama. Nawet obiady często jadała w ciszy. Bo w samotności. Dobrze, że mięsa nie jadła, bo na pewno słyszałaby dźwięk pożeranych chrząstek kurczaka.

Jedyną stałą częścią każdego z Jej dni, była regularna, opasła, owłosiona nuda.

Co jakiś czas, pojawiały się w Jej widnokręgu kolejne propozycje zmiany stanowiska, ale za każdym razem je odrzucała. Mówiła, że to nie jej moment. Że nad dzieckiem pracują. Że zmiana dziś byłaby nieuczciwa (skoro ma rychłą intencję powicia potomstwa).

I tak mijały kolejne miesiące.

Mimo starań (czasami usilnych), nic się nie działo.

Po jakimś roku przyszła do niej znajoma (szefowa działu obok). Powiedziała, że zmienia pracę i szuka kogoś, kto przejmie po niej zespół. Spytała, czy Ona by nie rozważyła.

To oczywiste, że nie. Bo przecież nad dzieckiem, z Nim pracowali. Odmówiła. Stanowczo, ale z wdziękiem.

Znajoma wtedy lekko się uśmiechnęła.

– Planujecie tak już od roku. I nic się nie dzieje. Po prostu weź tę pracę. Jak zajdziesz w ciążę, to przekażesz ten zespół w inne, dobre ręce – powiedziała.

Wzięła.

To była chyba najlepsza decyzja zawodowa, którą w życiu podjęła.

W ciążę rzeczywiście zaszła (już po kilku miesiącach w nowej roli). Do pracy chodziła do momentu, kiedy mogła dosięgnąć palcami do klawiatury. Z absolutną przyjemnością.

Gdy dziecku wyszły pierwsze zęby i zbliżał się czas powrotu do świata dorosłych, była podekscytowana. Chciała wrócić. Bardzo lubiła swoją pracę.

Wróciła, a zespół i cała firma przywitali ją tak, jak się wita dziecko, które wraca z kolonii. To były bardzo dobre czasy.

Ona to ja – Basta. Kilka lat temu.

Gorączka

W życiu zawodowym często spotykam się z historiami kobiet, które odmawiają sobie prawa do zmian, tłumacząc to planami na ciążę. Rozumiem ten instynkt, bo sama przecież miałam identyczny. Człowiek chce uczciwy być. Uczciwość to duże słowo.

Tkwią więc na swoich nudnych stanowiskach. Planują przecież, jak i ja planowałam.

Kłopot w tym, że konsekwencje takiego działania potrafią być miażdżące.

  • Po pierwsze dlatego, że faza planowania (pracy-nad-dzieckiem) często po prostu zbyt długo trwa. W konsekwencji człowiek tkwi w zawodowym niebycie dłużej niż przewidywał.
  • Po drugie, gdy przychodzi moment powrotu, takiej kobiecie zaczyna się kręcić w głowie. Bo ta wizja nie ma w sobie niczego podniecającego. Bo po jednej stronie leży małe, (najczęściej) śliczne dziecko pachnące Mustelą, a po drugiej czai się perspektywa powrotu do miejsca, które smutne, nudne i o kant dupy.

Nie wracają więc. Odpuszczają temat praca i próbują zrekonfigurować swój życiorys. Czasami wychodzi im to na zdrowie, najczęściej jednak kończą z życiową i rozwojową gorączką (taka przynajmniej jest moja obserwacja).

A zatem

Jeśli tylko czujesz, że sfera zawodowa jest dla Ciebie ważna, zadbaj o nią zanim zaczniesz się rozmnażać. Nie odkładaj tego na po ciąży. Ten wariant, statystycznie jest bardzo ryzykowny. Perspektywy powrotu na nudne stanowiska demotywują. Człowiek odpuszcza. Głównie siebie, swoje plany i wszystko to, co kiedyś sprawiało, że czuł się zawodowo spełniony.

Lubię, gdy jesteś spełniony, drogi Basta-Czytelniku.

Zadbaj więc o to czasami.

Twój zawodowy rozwój dzieje się tu i teraz. Nie jak dzieci będą pełnoletnie.

30 komentarzy
Poprzedni Ego, kolego! Następny Zarządzanie (swoim) wiekiem

Zrezygnuj

Ja popełniłam ten błąd i tak już 7 rok w domu, nie żeby się nie działo.. Trójkę dzieci splodzilismy ale trochę brak tej niezależności i spełnienia zawodowego…

paulinabasta.com

To gratuluję dzieciaków, A.
Z trójką na bank dzieje się dużo.
Tak sobie myślę po cichu – jeśli tego spełnienia (w sferze zawodowej) Ci brak, to może warto przemyśleć możliwe scenariusze (?).

https://www.facebook.com/MAMOpotrafisz/ Artykuł tak ważny i tak dobry, że link do niego wylądował na stronie fb mojego bloga 🙂 Dziękuję za świetne treści!

Zrobiłam tak samo. Z tą różnicą, że na etat nie wróciłam. Po drugiej ciąży założyłam działalność i dziś jako artecoach pomagam kobietom znaleźć pomysł na siebie i zacząć żyć po swojemu, a jako coach i mentor wspieram w rozwoju pracowników HR, by biznes nie mógł się bez nich obejść. Na pewno nie jest lekko i łatwo, na pewno są wzloty i upadki, ale przede wszystkim jest przyjemność, wolność, niezależność i mega spełnienie!!! 🙂 Polecam każdej mamie 😉

Anita WJ

Paulina, dzięki za ten cenny tekst. Ja zrobiłam dokładnie odwrotnie. Gdy zaszłam w ciążę, pracowałam w miejscu, które gwarantowało mi ciepłą, stabilną posadę. A ponieważ generalnie jaram się pracą i uwielbiam dynamikę zawodowych zmian, trochę z przestrachem myślałam o powrocie do spokojnego, ciepłego miejsca po roku macierzyńskiego. Wiedziałam, że wtedy będzie naprawdę trudno o zmianę. Szczęśliwie prowadziłam w tym czasie rozmowy dotyczące dołączenia do nowej firmy i dla osób po drugiej stronie nie stołu nie stanowiło żadnego problemu, że w trakcie rozmów się rozpączkowałam. Dogadaliśmy się. Zmieniłam pracę w 3 miesiącu ciąży i to była genialna decyzja. Związana ze strachem i ryzykiem dla obu stron, oczywiście – ale szczęśliwie i ja, i mój obecny szef wzięliśmy na siebie to wyzwanie. Część dalszych znajomych uznała mnie za szaloną. A ja mam poczucie, że zadbałam wtedy o siebie i ten istotny aspekt życia dał mi niesamowitego powera na kolejne miesiące, niezmiennie aż do teraz!

paulinabasta.com

yeah! Wielkie gratulacje, Anita. Opowiadaj tę historię komu się da. #bomożna

hmmm czytam własnie książkę Włącz sie do gry Sheryl Sandberg – dokładnie o tym samym rozdział wczoraj przeczytałam, z bardzo podobnymi jak Twój przykładami – widać popularny temat. Myślę, że kobietom często trzeba wprost przypominać, że naprawdę można mieć dzieci i fajną pracę i naprawdę można zmienić pracę na etapie „starania” i że wszystko sie da – często przykład kogoś obok pomaga

paulinabasta.com

Też czytałam. Uśmiechnęłam się przy tym wątku. Prawdziwy na maxa.

Potem zaczyna się etap czy zmienić stabilną pracę na nową (nie wiadomo co będzie po 3 miesiącach, czy się sprawdzę, a jak będę załowała, a jak mnie wyleją itd) w końcu mam dziecko i muszę je utrzymać. ;(

Cerise Griotte

You made my (insight of the) day Basta – nie czekac na Zycie tylko Zyc juz Dzis!

To jak tak z drugiej strony, jako pracodawca, trochę pozrzędzę i dodam (choć głęboko wierzę, że to oczywiste!): dziewczyny, jeśli planujecie ciążę równocześnie zmieniając pracę (przyjmując awans, biorąc na siebie duży projekt) warto przegadać temat z szefem. Nie żeby dostać błogosławieństwo – bo przecież nie o to tu chodzi – ale żeby firma zdążyła przygotować się na zmianę. Wyobrażam sobie, jakie trzęsienie ziemi spowodowałaby w mojej firmie nagła, długa nieobecność pracownika (i pod tym względem dziękuję niebiosom, że zatrudniam w tej chwili samych facetów). Sama jestem mamą, na ciążę zdecydowałam się w trudnym dla firmy czasie – akurat prowadziliśmy negocjacje z inwestorem, planowaliśmy wejście na nowe rynki, dodatkowo pracowałam wtedy nad doktoratem itd. Przewidywałam, że będziemy się starać pewnie z rok, więc akurat – przebrniemy przez najbardziej intensywny czas biznesowy i pojawi się dziecko. I BANG! po miesiącu dwie kreski na teście 🙂 Olbrzymiaste szczęście ale i trochę nerwów, bo przecież jeszcze tyle do zrobienia! Traf chciał, że ciążę miałam wyjątkowo spokojną i pracowałam do 9 miesiąca (w sumie do 10, bo urodziłam 2 tygodnie po terminie a jeszcze na porodówce wysyłałam maile i przelewałam wynagrodzenia…)
Więc rozwój rozwojem, plany-planami ale warto przeprowadzić szczerą, otwartą rozmowę z szefem, bo nigdy nie wiadomo jak będzie. No, chyba, że szef jest burakiem i postanowi z tego powodu zakończyć współpracę – ale wtedy lepiej dowiedzieć się o tym wcześniej niż później 🙂

paulinabasta.com

Nie zgadzam się z Tobą, Ania. Moim zdaniem ani mężczyźni, ani kobiety nie powinni plątać planów prywatnych z zawodowymi. Różnica jest taka, że mężczyznom to wychodzi, a kobiety mają z takich mixów wiele problemów.
Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Wiadomo, że są stanowiska, których lepiej nie podejmować w danych okolicznościach – ale ta prawda nie dotyczy wyłącznie ciąży. Chodzi raczej o ogólną sytuację życiową. Wszystko zależy od konkretnej kobiety, konkretnego przypadku.
Mówię to głównie dlatego, że wokoło widzę zbyt wiele przypadków kobiet, które nadmiernie się tłumaczą ze swojego życia prywatnego i planów (które przecież często przez długie miesiące/lata się nie materializują).
Przed długi czas byłam częściowo odpowiedzialna za promocje na stanowiska managerskie jednej z dużych firm. Dziewczyny często przychodziły i w pierwszych zdaniach już wołały, że wszystko super, ale chciałyby dać znać, że… w perspektywie kilku następnych lat planują dziecko.
Ja wtedy pytałam co mam z taką informacją zrobić (= o co im chodzi, po co to mówią). Wtedy zapadała cisza, a po niej krótka opowieść o przyzwoitości.
Kiedyś, z ciekawości sprawdziłam więc dane. Okazało się, że średni staż kobiety na stanowisku managerskim był znacznie dłuższy, niż mężczyzny. Po co więc sobie komplikować życie…

Mężczyznom wychodzi a kobietom nie, bo jednak natura jest nieubłagana a nie każda ciąża przebiega idealnie; po porodzie również to kobieta jest stroną „nieco” mocniej zaangażowaną – choćby przez te 6 tygodni połogu. To, jak potem podzielą się rolami jest oczywiście decyzją konkretnej pary i nie powinno nikogo interesować, ale mimo wszystko mężczyzna z zasady jest mniej obciążony konsekwencjami posiadania dziecka.
Inna sprawa, że absolutnie nie miałam na myśli informowania pracodawcy, że to dziecko jest gdzieś tam w perspektywie. Zgadzam się z tobą w 100%, że zbyt często same wstrzymujemy się przed rozwojem zawodowym mając właśnie to dziecko w planach. Fajnie pisała o tym Sheryl Sandberg w „Lean in”. Bierzemy ślub, planujemy powiększenie rodziny i w głowie załączają nam się rozmaite paskudne schematy, takie wewnętrzne „prrrrr, stop! – nie warto się rozwijać, nie warto zaczynać nic nowego, teraz usiądę i będę czekać na ciążę”. To najgorsze, co możemy zrobić dla swojego rozwoju, nie tylko zawodowego ale po prostu osobistego. Na własne życzenie wyłączamy się, przedwcześnie odpadamy.
ALE! To, o co chciałam zaapelować, to szczerość w sytuacji, gdy zaczynamy nową pracę lub przyjmujemy awans, i jednocześnie zaczynamy starania o dziecko już, teraz, zaraz. Bo starania mogą się udać w ciągu miesiąca, ciąża może być od początku powikłana, albo nawet bezproblemowa tylko zwyczajnie męcząca – wtedy zaraz urlop dla dobra własnego i dziecka (i słusznie!), ale dla firmy (zwłaszcza małej/średniej; korporacjom łatwiej jest w ciągu tygodnia przenieść zadania, zorganizować zastępstwo itd) nagłe zniknięcie kluczowego pracownika oznacza „być” albo „nie być”, niestety z przewagą „nie być”.
Jeśli awansuję kogoś lub przyjmuję do pracy, to mam wobec niego konkretne plany. Jeśli jego plany obejmują nagłe znikniecie – bez względu na to czy kobieta czy mężczyzna, czy chodzi o ciążę, półroczny wyjazd na staż z uczelni czy przeprowadzkę do innego miasta, to warto o tym poinformować przed przyjęciem na siebie nowych zobowiązań. Przykład odwrotny: kiedy rekrutowałam ludzi tuż przed zmianą biura, informowałam ich o tym – bo być może decydowali się na tę pracę z uwagi na dobry dojazd a nikt nie lubi zmiany zasad w trakcie gry. Kurcze, szanujmy się nawzajem – choćby po to, żeby było dokąd wracać po urlopie macierzyńskim. Jak firma upadnie bo dwie kluczowe pracownice bez uprzedzenia odejdą na L4, wszyscy oberwą rykoszetem.
Każda sytuacja ma dwie strony, nie chodzi TYLKO o interes firmy, ani TYLKO o rozwój jednostki. Spójrzmy na to jak na ekosystem – jak zadbam o całość, to i mi będzie dobrze (i odwrotnie).
Pozdrawiam Cię serdecznie! 🙂

paulinabasta.com

Jest na pewno duża część wspólna naszych poglądów na ten temat, Ania. Na pewno chodzi o rozsądek, dbałość o ekosystem (to działa w dwie strony etc.).
Zdecydowanie też, duże firmy (ja piszę o tych największych) mają większe możliwości zarządzenia tematem absencji pracowników, niż te małe. To jest jasne.
Przyznam jednak, że widzę kwestie, które fundamentalnie nas różnią. Na przykład fakt, że (jak sama piszesz) w pewnym sensie „dziękujesz niebiosom, że zatrudniasz w tej chwili samych facetów”.
Myślę, że takie postawy są bardzo krzywdzące dla wielu osób w tym kraju i są (lub na pewno mogą być) źródłem wielu patologii.
Pozdrawiam Cię równie serdecznie.

ajaj, Paulina, to nie w tym sensie! Tam było „dziękuję niebiosom, że W TEJ CHWILI”. Bo gdyby pracowały, i gdyby postanowiły przejść na macierzyński w tym samym czasie co ja, to cała firma byłaby – pardon le mot – w czarnej dupie. To jest rzeczywistość sektora MŚP, bez względu na dobre założenia i abolutnie słuszne idee. I nie mieszajmy tu wątków dyskryminacyjnych, bo aż mi się niefajnie zrobiło. Pracowały u nas również kobiety, chętnie zatrudnię kolejne. Zatrudnię dobrego specjalistę, bez względu na płeć. I będę się modlić, żeby jego (/jej) pomysł na karierę nie polegał na zostawieniu mnie z dnia na dzień z niczym.

paulinabasta.com

No to mamy jasność i bardzo mnie to cieszy.
Dobrego wieczoru Ania.

Ciekawy temat, myślę, że wiele kobiet w ukryciu myśli o tym co mogłaby robić po ciąży, ale strach przed nieznanym je hamuje. Myślę, że nawet do lubianej pracy po 5 latach przerwy, wraca się z drżącymi nogami. A w głowie tylko ” czy sobie poradzę, czy jestem nadal taka obrotna”. Ważne aby wspierać siebie i swoją wartość.

Ja niestety dowiedziałam się o ciąży w momencie kiedy planowalam zmienić prace. Szukanie nowej pracy będąc w ciąży jednak nie wchodziło w rachboję.No i teraz nie ma mowy o powrocie do potwornej nudy i zestawieniu potomka samopas. Ale jak tylko młody trochę urośnie będę zaczynała wszystko od poczatku, już się trochę boję , ale jest również milion pomysłów i ekscytacja.

paulinabasta.com

Podoba mi się końcówka twojego komentarza, Ann. Trzymam kciuki.

A mnie się podoba szczegół pewnen techniczny, że nazwa zakładki zmienia się na: No chodź, przeczytaj mnie, gdy się jest w innej karcie przeglądarki internetowej. Fajny patent! 🙂

paulinabasta.com

Mnie też się oko zaświeciło na widok tego szczegółu;). Dobrego dnia, Ania.

Agnieszka

Szkoda, że nie powiedziałaś mi tego kilka lat temu… 🙁

Świetny artykuł! Skąd czerpiesz inspiracje kiedy nie masz pomysłu na tematy artykułów?

paulinabasta.com

Jeszcze nie wiem, bo jeszcze mi się taka sytuacja nie przytrafiła. Póki co, jak zasiadam wieczorem do pisania, to palce same klikają…

Ciekawe….

dwie rzeczy poruszyły się po tym wpisie

1. Zastanawiałem się jak to wygląda w przypadku facetów. Jak rodzina i życie zawodowe wpływają na siebie. Wniosek: facetom jest łatwiej. Rozmowy z szefem o planach ciążowych… sam jestem szefem od dawna i nie wiem jak bym na to zareagował. Wiem jak zareagowałem z 10 lat temu, gdy jedna z najlepszych pracownic przyszła do mnie i powiedziała „Jestem w ciąży!”. Jako szef pomyślałem „o rany!”, bo miałem na głowie milion problemów, jako człowiek pomyślałem „jak super!”.

Rozwiązanie zawsze się znajdzie jeżeli szefa się potraktuje jak człowieka i da mu szansę na reakcję.

2. Życie dzieje się tu i teraz. I zawodowe i „prywatne”. Mój dobry znajomy, którego nie widziałem dosyć dawno przy kawie zdradził mi sekret sensu życia „Sensem życia jest to, żeby żyć”.

Proste i praktyczne jednocześnie :). Czekać na lepszą konfigurację gwiazd nie ma sensu w żadnym wypadku. Najczęściej życie nie stawia nas przed wyzwaniem, z którym nie potrafimy się uporać.

Idę docenić moją żonę 🙂

Muszę przyznać, że miałam pod tym kątem niesamowitegoo farta. Na rozwój zawodowy postawiłam przed ciążą. Rozwijałam siebie i własne kwalifikacje, zmieniłam stanowisko, nic mnie nie blokowało. Aż zaszłam w ciążę. Nieplanowaną… Początkowo nie byłam zachwycona takim obrotem spraw. Teraz myślę, że wyszło lepiej. Gdybym planowała ciążę rzeczywiście wielu zmian bym nie dokonała, w wielu przypadkach odmówiła, sama sobie podcięła skrzydła. Siedziała na wygodnej posadce w korpo, czekając na pojawienie się dwóch kresek. A tak mogłam się rozwijać. Można powiedzieć, że do samego końca 😀 I teraz tylko czekam kiedy będę mogła wrócić do aktywności zawodowej 🙂 Choć wiem, że będzie już inaczej. Ale powrót do pracy, zawodu, rozwoju nie kojarzy mi się z nudą 🙂 A to będzie duża motywacja 😀

Podpisuję się pod tym rękami i nogami. Od roku planowane potomstwo i powstrzymywanie się przed decyzją o zmianie pracy. Niestety plany swoje, życie swoje i tak tkwię, w tym samym miejscu, bez potomstwa. I teraz jest czas na to, żeby ruszyć tyłek 🙂 Dzięki Basta!

Bardzo dobry tekst 🙂 Utwierdzil mnie w przekonaniu,ze dobrze zrobilam zaczynajac nowa prace w drugiej ciazy,zaryzykowalam ciepla posade i mialam mnostwo watpliwosci. W domu czulam juz stagnacje. Lubie, kiedy duzo sie dzieje 🙂

Podobno feminizm wymyslili męzczyźni bo nie wiedzieli jak opodatkować drugą połowę ludzkości. Efekt tego jest taki, że kobiety pracują a dzieci od maleńkosci wychowują obce kobiety. Jestem samotną mamą trójki małych dzieci i wcale nie tęsknię za pracą ale musze pracować. Czasem myślałam płacząc, że płacę ogromne pieniądze za to, żeby jakaś obca baba spędzała czas z moim dzieckiem, na co ja nie mam czasu ani sily kiedy zmęczona wracam z pracy. Teraz dzieci chodzą do przedszkola, szkoły i żłobka, nie płacę już opiekunkom ale ciekawe rzeczy dzieją się dla dzieci poza domem. Placówki zapewniają rozrywki, wyjście do kina, wycieczki, zabawki, na jakie nas nie stac, są wyspecjalizowane nauczycielki od prac plastycznych, nawet przytulą gdy trzeba. Gdybym miała taki luksus, żeby, jak panie w żłobku móc bawić się z moim dzieckiem kilka godzin dziennie, rozmawiać z nim i nie martwić się o to, że muszę zarobić pieniądze. Ten czas skradziony moim dzieciom i mnie nigdy już nie wróci. A dzieci od maleńkości wychowane jak w kibucu a nie w rodzinie.

W jedą i drugą stronę. Nie hamuj kariery bo planujesz dziecko, i nie odkładaj ciąży bo masz akurat projekt. Dla chcącego nic trudnego żeby jedno z drugim pogodzić 🙂