Lubi się kumpli albo kiełbasę. Szefa się ceni.
17 grudnia 2014 Praca 6 komentarzy

Lubi się kumpli albo kiełbasę. Szefa się ceni.

Dość często spotykam się z opinią, że jak jesteś szefem, zapomnij o byciu lubianym.  Jedni się zgadzają i przyjmują taką karmę, inni biadolą, jeszcze inni usprawiedliwiają takim złożeniem swoje braki. Dyskusja trwa. 

Dla mnie temat nie istnieje. Generalizowanie tej kategorii jest po prostu głupie. Jeśli jesteś managerem, zamiast rozkminiać możliwość bycia (nie)lubianym, zastanów się nad kilkoma innymi sprawami.

1) Czy znasz i realizujesz swoją funkcję (o tym kiedyś pisałam tutaj).

2) Czy jesteś spójny i ludzie wiedzą, czego się po Tobie spodziewać/ czego mogą wymagać?

3) Co oferujesz swojemu zespołowi? Czego mogą się od Ciebie nauczyć?

4) Czy reagujesz adekwatnie do sytuacji – jak trzeba jesteś dobrym wujkiem/ciocią, ale jak przychodzi kryzys, również potrafisz odpowiednio dokręcić śrubę. Bez ściemy i zbędnych, jedwabnych szalików dookoła. Na pierwszej linii frontu.

Jak odpowiesz sobie na te cztery pytania, temat „czy mnie lubią, czy może nie” przestaje istnieć. Bo przecież jest zupełnie nieistotny. Wątek sympatii (w tradycyjnym ujęciu) nie powinien w ogóle funkcjonować w zawodowych relacjach kierownik – pracownik. Lubi się kumpli albo kiełbasę. Szefa się ceni.

I nie, nie chcę powiedzieć, że nie powinna Was obchodzić atmosfera w zespole. Nie chodzi mi też o to, żeby ignorować kontakty międzyludzkie i próbować odhumanizować wasze zespoły. Pas de tout! To wszystko jest bardzo ważne. Jednak jest konsekwencją dobrego, rzeczowego, uczciwego zarządzania. Zatem logicznie – zamiast zastanawiać się jak sprawić, żeby mnie lubili, zastanów się najpierw jaki masz pomysł na swój zespół, co masz im do przekazania. A potem… poczekaj. Sympatia, zaciekawienie i ogromny szacunek przyjdą w pakiecie. Są naturalną konsekwencją dobrego zarządzania pracą inteligentnego człowieka.

Bo pamiętajcie – w waszych zespołach absolutna większość ludzi, to osoby [czasami nawet skrajnie] inteligentne.

Uszanujcie to i zarządzajcie z głową.

Sympatia jest KONSEKWENCJĄ dobrostanu w drużynie.
Jeśli jest jedynym jego źródłem, masz kłopot. Duży! Basta wróży brak happy end'u i paluchem rysuje nu-nu-nu.

Dziś groźnie. Przeciwważąc.

PS. Ci, którzy pamiętają jeszcze czasy mojego pierwszego bloga, mogą kojarzyć zamysł tego tekstu. Myśl po raz pierwszy pojawiła się na wykadrowanych. Od miesięcy jednak, wytrwale i (jak widać) skutecznie, jedna z czytelniczek prosiła mnie o podjęcie tej kwestii tutaj. Taaa daaam. #Wytrwałość się #opłaca.
6 komentarzy
Poprzedni Z cyklu korpo-słownik: ESKALACJA Następny Idźcie i odpoczywajcie

Zrezygnuj

Proste, jasne, trafne.

Łaaaa no to lecę po suchą krakowską 😉 Jestem ukontentowana 🙂 Merci beaucoup !!! Podzielę się tekstem ze (współ)pracownikami. Stary tekst był dobry ale ten jest jeszcze lepszy. Chylę czoła!

Nie pozostaje nic jak się zgodzić – w zupełności 🙂

Aleksandra

Zgadzam sie w 100%, dobrze ujety temat. Mysle ze wiekszosc szefow powinna go czytac regularnie, dla przypomnienia 🙂

Aspagio

Nigdy nie przyszłoby mi na myśł narzekać, że podwładni mnie nie lubią.
Przecież oni nie są od lubienia mnie… zatrudniam ich do całkiem innych celów.

[…] jaki powinien być idealny szef. Sama o tym pisałam kilka razy (na przykład tutaj, tutaj, albo tutaj). Ten temat, zdecydowanie jest mi bliski. Choć w ideały nie wierzę, to chęć bycia najlepszą, […]