Kilka tygodni temu pisałam o tym jak mają się kobiece negocjacje wynagrodzeń, do mojej podróży do Barcelony. Dziś piszę z krainy Gaudiego, winem i jamon'em płynącej.
Jeśli jesteś właśnie w pracy, nie chcę Cię wkurzać, ale… ja nie! Hiszpania, jest jak zwykle urokliwa, pyszna i pachnąca.
Ale nie o podróżach chciałam.
Pamiętam jak x lat temu byłam w Walencji na Erasmusie. Wychodząc o 8-ej rano z imprezy, przy barze minęłam dużo starszego człowieka. Na oko, z osiemdziesiąt-parę lat. Usiadł na wysokim krześle i zamówił… szklankę mleka. Otworzył gazetę i czekał, aż zejdzie się reszta towarzystwa starszych pań i panów.
Ten widok bardzo mnie zaskoczył, bo w Polsce starość jest raczej kojarzona z udręką. Jakbym miała to przedstawić na obrazku, to wkleiłabym widok staruszek, czekających zimą na wiecznie spóźniony tramwaj. Coś w stylu:
Daleko od popijania ciepłego mleka przy barze, co?
No i potem oczywiście życie towarzyskie jubilados (hiszp. emerytów). Granie w bule po parkach, potańcówki, dalekie podróże. Mogłabym to długo opisywać, ale pewnie już wszyscy łapiemy o co chodzi.
Pamiętam, że kiedyś, dawno temu, postanowiłam sobie, że jak dorosnę, będę żyć lekko. W miejscu ciepłym, miłym i wygodnym. Bardzo daleko od zimowych przystanków, polskich emerytur (lub ich braku) i kolejek w NFZ.
I tu właśnie zaczyna się point’a. Bo myślę też, że to tu i teraz jest moja dekada. Rozglądając się dookoła widzę mnóstwo ludzi, którzy żyją mottem „jeszcze mam czas”. Teraz się bawię, a kiedyś będę się martwić o pieniądze, przyszłość, całą-tę-nudę.
Ja mam odwrotnie. Myślę, że o pieniądzach można i powinno się rozmawiać. To jest część naturalnego planowania swojej przyszłości. A jednak, ten temat w Polsce jest wciąż owiany smugą tajemnicy/wstydu/tabu. Często łączymy chęć zarabiania pieniędzy z wyścigiem szczurów, lub innymi takimi. Mówi się, że jak bogaty, to na pewno złodziej albo cham. Skrót myślowy, ale na pewno go znacie.
Znam wiele osób, które o przyszłości/starości myślą podobnie jak ja. W kategorii: wygodnie. Te same jednak osoby, w dużej części dziś, zarabiają znacznie poniżej swoich możliwości. I z jakiejś przyczyny nie decydują się tego zmienić. O podwyżkach nie rozmawiają, pracy zmienić nie chcą. Jest jak jest. Jak wysiedzę swoje, ktoś kiedyś na pewno mnie doceni.
Dobrze jest nie być roszczeniowym, ale często, to co widzę obija się raczej o finansową głupotę. Niestety.
Kończąc, jeśli Ty też na starość chciałbyś omijać zimowe przystanki, twój czas właśnie się zaczął. Nie lekceważ swoich dzisiejszych zarobków. Pytanie brzmi: czy zarabiasz zgodnie ze swoimi kompetencjami i potencjałem? Jeśli nie, być może warto coś zmienić…
Basta na pewno o chamstwo Cię nie posądzi. Co najwyżej, o apetyt na dobre życie. I przyklaśnie po cichu.
Przemyśle to. Jak zwykle po Twoich tekstach:) a Barcelony zazdroszczę tak po ludzku!