Biegnij kobieto, biegnij! Jeśli tylko chcesz
23 września 2015 Kobieta 32 komentarze

Biegnij kobieto, biegnij! Jeśli tylko chcesz

No dobra. Nadszedł czas na kolejny "kobiecy" tekst. Siedzi mi w głowie od tygodnia.

A dokładnie – od ubiegłego wtorku.

Dzień był wtedy ciepły, przyjemny = idealny na spacer z wózkiem. Człowiek ubrał się wtedy wyjątkowo ładnie (bo normalnie wjeżdża dresiwo i sportowy but). Nie wiadomo dlaczego. Ot, taka zachcianka (wciąż jeszcze) młodej matki.

Przemierzając bezkresy wrocławskiego Starego Miasta, nagle spotkałam znajomą twarz. Kolega z lat studenckich. Kiedyś nawet dobrze się znaliśmy. Kiedyś było dawno temu.

Po wstępnych uprzejmościach, kolega wspomniał o blogu. Mówił, że czasami zagląda i ogólnie nie ma biedy. W pewnym momencie zawiesił się na mikrosekundę, po czym rąbnął „szkoda, że tak szybko Ci się to skończy”. Ja, nie skumawszy wątku, lekko się uśmiechnęłam i próbowałam sprostować. Powiedziałam coś o tym, że to przecież żaden koniec (wręcz przeciwnie), że głowa pełna dzikich pól i wcale nie zamierzam zamykać bloga. Bo dzieci są cudne, ale poza nimi mam jeszcze kilka, tylko własnych ogródków, które z przyjemnością uprawiam.

Sprostowanie trafiło na trudny grunt. Nie dość, że nie przekonało rozmówcy, to jeszcze (niestety) sprowokowało go do wygłoszenia tyrady na temat całego zła, które płynie z faktu, że współczesna kobieta jest… no właśnie… jakaś. Ma pasje, z których nie chce rezygnować, swój charakter, kolor i smak.

Ta rozmowa nie potrwała dużo dłużej.

Mimo tego, że sama głoszę, że opinie ludzi dla nas nieważnych, równie nieważne powinny pozostawać – ta zdenerwowała mnie wyjątkowo. Lekkość, z jaką ludzie pozwalają sobie komentować cudze życie, zawsze mnie zastanawiała. Sama, bowiem myślę, że każdemu wedle potrzeb. Że życie jest po to, żeby je przeżyć po swojemu… Że rób to, co daje Ci szczęście.

A tu nagle – dup! W samo południe słonecznego dnia, ktoś (kto nic o mnie i mojej rodzinie nie wie) przybił mnie do pręgierza z napisem „najgorsza matka świata”.

Jeszcze pół dnia mieliłam to spotkanie w głowie. Dobrze, że mąż szybko wrócił do domu i pomógł zaprowadzić porządek w myślach. Zaprowadzanie potrwało jakieś 25 sekund.

A teraz pointa

Bo w tym wszystkim chodzi o równość właśnie. O to, że płeć wciąż w Polsce stygmatyzuje. Że nieważne jak bardzo się będziesz starać, to zawsze znajdziesz ludzi, którzy z pełnym przekonaniem zarzucą Ci całą listę grzechów g(ł)ównych. Będziesz złą matką albo jeszcze gorszą żoną. Korpo-szczurzycą albo kurą w domu. Będziesz za chuda lub grubą świnią. Głupia, przemądrzała, zbyt wysoka lub za niska. No i jeszcze te ambicje. Wszystko komplikują.

Moją ulubioną metafoZą, którą posługuje się Sheryl Sandberg jest ta o maratonie. Mówi o tym, że życie (głównie zawodowe) kobiety i mężczyzny jest jak maraton. Na starcie wszyscy są równi. Gdy zaczyna się bieg, idziemy ramię w ramię. Kłopot zaczyna się gdzieś w okolicach 25-go kilometra. Wtedy, gdy ciało zaczyna się buntować, a siła woli przechodzi poważną próbę. To właśnie w tym momencie, mężczyzna z trybun dostaje zastrzyk potrzebnej energii. Ludzie kibicują, oklaskują i krzyczą „dasz radę”, „uda Ci się”, „jesteśmy z tobą”. Kobieta, najczęściej słyszy coś w stylu „i po co Ci to było?”, „w domu lepiej było siedzieć, dzieci chować, ciasta piec”. Finał jest taki, że mężczyzna biegnie dalej, a na mecie nie czuje już zmęczenia. Dominująca emocja to szczęście, zadowolenie i absolutna duma. Z siebie i faktu, że dał radę. Doświadczenie kobiety jest zupełnie inne. Część nigdy nie dobiega do końca. W obliczu braku wsparcia, po prostu odpuszcza. Wszystko to, co chciały osiągnąć jeszcze niedawno, nagle zapada się pod ziemię. Na końcu nie ma dumy, nie ma endorfin. Są za to ciasta i porządek w domu. Czasami, po latach, tym właśnie staje się szczęście. Czasami.

Lubię świat, który mi kibicuje. Stoi na trybunach i krzyczy „dasz radę!”. Bo kiedy daję, jestem szczęśliwa. A szczęście jest jak wirus. Jak tylko dotkniesz, zaraża.

#idźcieIzarażajcie

32 komentarze
Poprzedni Twoja lista "TO DON'T" Następny Care for those who care for you

Zrezygnuj

Biegnij! Dasz radę! 🙂

paulinabasta.com

<3!

ostatnio miałam dokładnie to samo przemyślenie : jakim prawem ludzie pozwalają sobie na komentarz w stylu ’ ja wiem lepiej’ lub \'po co Ci to’. Próbując wymusić jednocześnie tłumaczenie się z życiowych wyborów. Jak mi już mija złość to wtedy sobie myśle, że to historia nie o mnie tylko o nich- o ich zazdrości, braku własnych decyzji i pomysłów itp. Dobrego dnia 🙂 ps. Swoją droga fajnie, że Mężowie tak szybko potrafią pomóc 🙂

paulinabasta.com

Historia o nich! Tego będę się trzymać.

Głos z trybun: Dasz radę 🙂

paulinabasta.com

<3!

Dzięki za ten tekst. Ja tez nie lubię takiej stygmatyzacji – każda kobieta ma prawo żyć swoim życiem, również tym pozamacierzyńskim. I sama mocno kibicuję mamom, które chcą realizować swoje pasje z dziećmi u boku. Czyli zarażam 🙂 I będę zawsze.

paulinabasta.com

Jest nas coraz więcej, Asia. #idzieNowe

Te stereotypy już tak męczą, robią się po prostu nudne, zważywszy ile mamy przykładów przedsiębiorczych kobiet w każdym biznesie. Ile jest konferencji, stowarzyszeń, które promują równe traktowanie kobiet i mężczyzn na rynku pracy. Będę powtarzać jak mantrę: szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko i jej pozostawmy wybór, która sfera życia, jej to szczęście zapełnia, czy to kariera zawodowa, pasja, ognisko domowe itd.

paulinabasta.com

Prawda. Ja też już jestem zmęczona (pierwsza runda działa się przy pierwszej córce – trzy lata temu). #czasZmian #idzieNowe

Nie znam całego kontekstu rozmowy, więc trudno mi ocenić na ile kolega dotykał zagadnienia płci. Z moich obserwacji wynika, że w Polsce (w wielu miejscach na świecie również) ludzie ambitni mają pod górkę. Jak ktoś wyskoczy ponad masę to ta usilnie chce go pociągnąć ku ziemi.
Co do „stygmatyzowania” – w moich kolejnych firmach (zarówno korpo jak i nie) kobiety nie mają gorszej pozycji. Co zabawne mi często przychodzi budować zespoły właśnie z kobiet.

A że zło zawsze jest lepiej widoczne niż dobro. Tak to już w życiu jest. Więc lepiej dostrzec dopingujący szept niż słuchać dołującego krzyku 🙂

Mam nadzieję, że „kolega” i ten tekst przeczyta 🙂

paulinabasta.com

Ja też 🙂

Myślę, że na szczęście to się zmienia i takich głosów jak ten Twojego kolegi ze studiów jest coraz mniej albo giną wśród tych innych…bardziej normalnych;) Trzeba robić swoje i tyle, a tacy ludzie z takimi głosami mają jakieś kompleksy i szkoda na nich czasu:)

paulinabasta.com

Przyznam, że ja wciąż spotykam się z tym regularnie. Obyś miał rację, Tomek – oby było tego coraz mniej.

Ja też to ostatnio zauważam. Jeśli robisz coś więcej, masz ambicje, nie idziesz po najmniejszej linii oporu, ale podnosisz sobie poprzeczkę, jednym słowem biegniesz – to z zewnątrz słyszysz biadolenie, że to bez sensu, że po co się tak wysilać, skoro można łatwiej.
Tylko że inni nie widzą szerszego kontekstu, nie znają naszej wizji, której elementem są te właśnie „irracjonalne”, niezrozumiałe dla nich decyzje. Dlatego trzeba robić swoje, konsekwentnie. A że spotkania z „kolegami” są nieuniknione i pewnie niejeden się jeszcze taki napatoczy, dobrze mieć kogoś, kto szybko ustawi do pionu. Dzięki za ten tekst! Biegnę 🙂

Linii najmniejszego oporu 😉

Agnieszka

w punkt, jak zawsze, uwielbiam Twojego bloga, duży zastrzyk dystansu i inspiracji

paulinabasta.com

A ja uwielbiam energię dobrego komentarza 😃

Anna Błaszkiewicz

Dasz rade! Zdecydowanie. Kolega ze studiów byc może ma jakis kompleks lub widzi że kobieta taka jak Ty jest aktywna, wychowuje dwoje dzieci, ma pasje i uśmiech na twarzy i po prostu wstyd mu przyznać że on nigdy nie sprostał by tylu zadaniom nie popadając w jakas deprechę 😉 Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo uśmiechu i radości z dni które nadchodzą 🙂

Oprócz tego, że dasz radę i jesteśmy z Tobą. Ty wygrasz !!! Tekst poruszający brawo

Elżbieta Szczygielska

Dziękuję za ten tekst całe życie biegnę w maratonie bez dopingu właśnie chcialam odpuścić …. a dupa tam lecę dalej do zobaczyska na mecie

paulinabasta.com

Woo hoo! That’s my girl!😃😃💪

Świetny tekst! Dzięki za energię! 🙂

Marcelina

Nazwijmy rzecz po imieniu „”pseudo-koledze” żal du… ściska” i tyle w tym temacie. Ludzie z pasją zawsze mnie fascynowali! I nie jest istotne czy ta pasja to moja bajka czy też nie. Nigdy nie mogę zrozumieć tego dlaczego ludzi bawi rzucanie innym kłody pod nogi (czy to słowem czy czynem)???!!! Zagłuszanie własnych kompleksów? Niedowartościowanie? Cokolwiek to nie jest – buuu mega słabo!!! Ludzi trzeba wspierać, zawsze i wszędzie! Dlatego dla mnie „Biegnij Basta, biegnij! To prawie jak w tym starym, dobrym niemieckim filmie „Lola rennt” – polecam obejrzeć 🙂

paulinabasta.com

Biegnę i mam z tego frajdę:-)

Kamila Świerszcz

Też mi się baaaardzo podoba ten tekst. Ja jestem właśnie w pierwszej ciąży i słyszę codziennie „życzliwe głosy” jak to mi się wszystko teraz skończy. A wcześniej wielokrotnie słyszałam groźne „poczekaj aż będziesz mieć dzieci…”. W ogóle tego nie komentuję, bo i tak każdy mój komentarz zostałby wyśmiany i uznany za komentarz osoby, która jeszcze nie wie o czym mówi. Większość znanych mi ludzi ma taki obraz macierzyństwa, że nie mogę pojąc DLACZEGO się zdecydowali mieć dzieci (chcieli żeby im się wszystko skończyło?).
Żeby mój wpis nie był taki całkiem pesymistyczny i marudny to dodam że mam też jedną (!) koleżankę z dwójką dzieci, która słowem i czynem pokazuje mi zupełnie, zupełnie inny obraz macierzyństwa – u niej w domu macierzyństwo i tacierzyństwo to coś pozytywnego, rozwijającego, inspirującego i wcale nie zamykający innych aspektów życia.
Komputer mi sugeruje że nie ma takiego słowa jak „tacierzyństwo” :/. Nie ma?

paulinabasta.com

Jak jest macierzyństwo, to i tacierzyństwo musi;-). Rodzicielstwo jest cudne, gratuluję Kamila:-))

Monika Sobolewska

Jest jeszcze takie ładne polskie słowo jak ojcostwo, nie wiem dlaczego ostatnio w zaniku 🙂 Może za mało podkreślało równy podział obowiązków 😉

Tacierzyństwo istnijeeeee!!! Ba i odgrywa mega ważną rolę, dla dziecka/dzieci, partnerki i rodziny!!! Niech żyje tacierzyństwo!!! 😀 Masz rację, komputer podpowiada ale nie wie co robi!!!

Z moim macierzyństwem to było tak:
Najpierw urodził się syn pierworodny. No i normalna kolej rzeczy: urlop macierzyński, zaległy wypoczynkowy i decyzja o powrocie do pracy.
No i gonitwa myśli: czy powinnam pracować? A może jednak nie? Może należałoby wziąć kilka lat wychowawczego… ale wtedy, w moim zawodzie wypadnę z obiegu… ale dziecko jest najważniejsze… ale siedząc cały dzień w domu zwariuję, chcę pracować… a może dziecku to siądzie na psychikę?… jestem wyrodną matką?

Jakiś czas potem urodziłam córeczkę. I wątpliwości się ulotniły od razu… no bo jaki dam przykład córce, która kiedyś przecież dorośnie i stanie się kobietą? Ma widzieć mamę dostępną, owszem, przez cały dzień, ale za to niespełnioną i sfrustrowaną? A może lepiej nauczyć, że można macierzyństwo z pracą zawodową połączyć, że mężczyzna może być dla kobiety prawdziwym partnerem. Że można mieć i rodzinę i pracę. I zainteresowania.

A tacy „wspierający” jak ten twój kolega… no cóż, bywają. Jak mówi powiedzonko: „umiesz liczyć? Licz na siebie”. Jak cię nie wspierają to się sama wesprzyj. Albo szukaj wsparcia gdzie indziej.

paulinabasta.com

Ja mam podobnie, Ania z tymi wzorcami. Często o tym ostatnio myśle…że chcę, żeby moje córki widziały mądra i ciekawą mamę. Trudne to bardzo (próba pogodzenia wszystkich potrzeb/światów), ale na pewno warto o to dbać.