Bez tego nie ma nic
17 sierpnia 2016 Praca 10 komentarzy

Bez tego nie ma nic

Był taki czas, kiedy wszyscy znajomi zaczynali się żenić lub wychodzić za męża.

Potem był taki, kiedy ci sami, na naszej-klasie (jeszcze wtedy) postowali zdjęcia świeżo-kupionych mieszkań.

Dalej były wyjazdy. Bliższe i te równikowe. Później dzieci, skoki ze spadochronem, jedzenie sushi zamiast schabowego. No i druga runda dzieci.

Zdjęć tych drugich było już mniej. I już raczej na instagramie. Z filtrem za $3,99.

Dziś jest moment, kiedy znane mi pary dużo mniej postują. Najczęściej z korzyścią dla rodziny i oglądaczy.  Powody jednak nie są już takie radosne. Dzień jak co dzień zjada. Czasami pożera. W całości. Z włosami. Na nogach też.

Zamiast wspólnych śniadań, jest próba dotarcia na czas do pracy. Po drodze trzeba jeszcze odwieźć potomstwo, które też przecież musi do swojej zdążyć, ale współpracować nie chce ni cholery.

Potem zaczyna się dzień.

Warto go przeżyć. Najchętniej mądrze. Z klasą, stylem, uważnością, atencją dla tego, co ważne. Żeby lekko było, czasami zabawnie. Żeby chwile grozy przykryć momentami geniuszu. Najlepiej rodzimego, z własnego mózgu, lub mózgu tych, co najbliżej. Żeby nie dać się udusić smogiem cudzej niechęci. Żeby mieć czas i dawać czas. Żeby pracować z lubienia. Nie zaniedbywać tych, którzy najważniejsi, ale pamiętać o kim-się-da-w-zasadzie. I przy tym wszystkim, nie gubić azymutu na „ja”. Bo „ja” też jest ważne. Bez „ja”, nie ma „oni”. Bez „ja” gaśnie światło.

No i na koniec, żeby w tym wszystkim jeszcze świecić białym uśmiechem, sukmanę mieć pięknie wyprasowaną, a włos zamknięty, błyszczący i bez śladu wichury. Nie zapominać, nie gubić, nie spóźniać się nigdy. Nie mieć konfliktów, wzbudzać wyłącznie sympatię. Po pracy gotować i piec. Wiadomo, że chleb z własnego zakwasu. I lubić sprzątać. To koniecznie. Porządek przecież musi być.

PAUZA

Trudne jak szlag. Męczące jak dwa.

Męczące dla Ciebie. Człowieka, który poza pracą ma równoległe życie, w kategorii najważniejsze. Takie, które stara się ogarnąć. Snuje zatem teorie o work-life balance (kiedyś o tym pisałam tutaj), próbuje integrować co się da, czyta mądre książki, w czasie, który wciąż skrajnie deficytowy.

Czasami dochodzi do swojego sedna. Czasami trafia go absolutna czeluść.

I z tą czeluścią siada wieczorem na sofie.

Obok osoby, która lata temu była mu najbliższą. Jeszcze pamięta dlaczego. Wie jednak, że ta pamięć przychodzi mu coraz trudniej.

Siada i chce.

Odpocząć.

Poczuć przyjemność bycia. Porozmawiać o rzeczach ważnych, albo o pierdołach. Chce nasnuć kilka kolejnych planów. Na wspólność, na lekkość. Żeby było na co czekać. Chce, żeby przynajmniej na tej sofie nie było kolejnych zadań. Żeby nie było trzeba. Żeby wszystko było można.

Ale dziś przecież trzeba. Zrobić zakupy w tesco online, ogarnąć plan dnia na jutro, spłacić kartę kredytową, zadzwonić do mamy, obciąć pazur, odnowić ubezpieczenie na mieszkanie, zorganizować następne urodziny twojego synka i…

paść.

Zasnąć i obudzić się rano.

Żeby kolejny raz pójść do pracy.

Od nowa.

Jak co dzień.

PAUZA

Życie w dorosłym świecie jest stymulujące, ale często wymaga więcej niż byś chciał.

To codzienne wybory między tym gdzie lokujesz, a gdzie chcesz lokować swoją energię. Komu i czemu pozwalasz zjadać swój czas i chęci.

Żeby mieć dobre życie, trzeba chcieć.

Chcieć się o to starać.

 

To już.

Koniec.

Albo początek.

 

Miłość.

10 komentarzy
Poprzedni Nie warto umierać młodo Następny O Nowej, co w mądrość potrafiła

Zrezygnuj

Paulina Pazdyka

… i basta:) Takie jest życie w swoim kolorycie.

Ma Pani bardzo ładny styl, dynamiczny i prosty.Podoba mi się to, że nie sili się Pani na „przeintelektualizowane” słowa, brakuje mi tylko tego czegoś, jakiegoś mocnego przekazu, żeby ten tekst był naprawdę o czymś… teraz jest bardziej naokoło czegoś. I proszę się nie obrażać, bo piszę to tylko dlatego, że widzę duży potencjał 🙂

paulinabasta.com

Wcale a wcale się nie obrażam i dziękuję też za dobre słowo wstępu. U mnie z tymi pointami bywa różnie. Czasami piszą się same, a czasami Czytelnik sam musi dosnuć własną. Piszę po to, żeby skłonić ludzi do myślenia. Od zawsze taki był plan. Pozdrawiam wieczornie, P.

Beentheredonethat

@mocne hasło, ten tekst jest bardzo o czymś. O czymś konkretnym. O ludzkich granicach. O tym, że codziennie biegniemy, bo chcemy mieć wszystko i zrobić wszystko. Z czasem przestajemy nadążać za własnym życiem, bo mamy do zrobienia tyle, że już nie ogarniamy. Chcemy odpocząć, chcemy bliskości, ale lista rzeczy do załatwienia odzywa się gdzieś w głowie i nie daje nam usiąść na kanapie i przystanąć żeby się przytulić. Z czasem ci, którzy byli tak bliscy są trochę dalej. No ale przecież jest tyle deadlajnow, że zastanowimy sie nad tym pózniej. Tylko pózniej przychodzi jedynie refleksja, że ta bliska twarz staje się bardziej obca. A w życiu trzeba ustalać priorytety tak jak i w pracy – jeśli chce się rzeczywiście godnie i w pełni żyć. Tylko trzeba przystanąć na moment i trochę zachcieć. I o tych priorytetach jest ten tekst. I o tym zachciewaniu. I o tym, ze pod presja nawet na zachciewanie czasu brak.

kurczę dobre, czasami czytuje Twoje wpisy i czasami ich nie rozumiem szukam ukrytego dna, ale ten jest dla mnie jak najbardziej opisowy 😀 – „…komu i czemu pozwalasz zjadać swój czas i chęci…” aż prosi się o dyskusje 🙂 Pełnoetatowe mamy by coś tu zargumentowały a rodzice pracujący zawodowo, dzielący swój czas na rodzicielstwo a jeszcze życie we dwoje i życie dla „ja” raczej się z tym nie afiszują, wieczorem przed snem ustalą plan dnia, by wszyscy byli zadowoleni 🙂 nawet to „ja”. Bo jak się chcę można być elastycznym i zadowolonym z siebie w każdej dziedzinie 🙂 Pozdrawiam i życzę wszystkiego co dobre i uśmiechnięte 🙂

aż sobie to zachowam i zatrzymam. bo myślę dzięki tobie o tym na co wydam kolejne odłożone z ciężkiej pracy pieniądze. pieprzyć kolejny samochód czy nową kolekcję w szafie. po tym tekście już wiem, że zafunduje sobie wakacje, gdzieś bardzo daleko, gdzie można zobaczyć rzeczy inne niż na co dzień. i zabiorę tam tą osobę, z którą uwielbiam zarówno codzienność, jak i to wszystko, co od niej odbiega. taki jest plan na moją „pauzę”.

całuję gorąco, pozdrawiam i życzę – wiadomo – wszystkiego co po „poczuć przyjemność bycia” w jednym z akapitów!

paulinabasta.com

W taki razie, bon voyage, Ka:)

…mi Pani dała do myślenia, aż się łza w oku kręci, szczególnie jak się jest na jakimś zawirowany zakręcie i nie wie co się chce – czy dalej pchać ten sam wózek, czy wskoczyć na inny (zawodowy oczywiście, bo prywatny niezmiennie 10 lat ten sam :))…ech…takie zycie; ostatnio słyszałam pytanie: „co sprawia, że wstajesz codziennie rano? co daje Ci siłę?” I niestety z marszu, tak od razu powiedziałam sobie: „cholerne poczucie obowiązku”….a ja już tak nie chcę, chcę wstawać rano dla samych przjemności, bo przecież życie może składać się z przyjemności, a nie tylko z obowiązków…? Miłego dnia dla Wszystkich!

Kasia - www.BabskieTabu.pl

Och tak! Każdy dzień taki sam, nic się nie chce wyróżnić, brak siły na dostrzeganie wschodów i zachodów słońca, a kolejne pory roku zaskakują tylko i wyłącznie koniecznością zmiany garderoby. Wiem jednak, że wcale nie musi tak być! Wiem, bo przeżyłam. Wiem, bo nie raz widziałam na własne oczy. Widziałam, jak budziła się ta iskra, która potem za cholerę nie chciała zgasnąć. Która dawała siłę w najbradziej ubłocony codziennością dzień. Ta iskra to marzenie. Cel. Życiowa misja. Powołanie. Jak zwał tak zwał. I jakkolwiek by to górnolotnie nie brzmiało, to ona istnieje. I można ją odnaleźć. I droga do niej jest prosta, choć czasem pod górę!